"Musisz uwierzyć, żeby to zobaczyć" głosi hasło promujące ten film. Zaiste, bez wiary się nie obejdzie. Film Zacha Helma opowiada historię pewnego sklepu z zabawkami oraz jego niekonwencjonalnego twórcy i właściciela. Tytułowy Pan Magorium (Dustin Hoffman) jest 243 letnim dwunastolatkiem, którego podstawowym (długo)życiowym zajęciem jest przynoszenie radości małym szkrabom, tłumnie odwiedzającym jego popularne nowojorskie emporium. Ponieważ właściciel jest wiekowy, myśli powoli o wycofaniu się z interesu i chce przekazać go swojej młodej asystentce (Natalie Portman). Ta jednak bardziej niż właścicielką sklepu z zabawkami, marzy o zostaniu uznaną kompozytorką. Do tego wspomniany sklep nie jest normalnym składem zabawek, ale żywym i odczuwającym organizmem, który bardzo źle znosi zapowiedź "zniknięcia" swojego właściciela. "Pana Magorium cudowne emporium" to film z założenia magiczny i jest to założenie realizowane z morderczą wręcz konsekwencją. Czarom nie ma tu końca, Helm próbuje być uroczy, niczym Steven Spielberg w "Hooku", ale wychodzi to tak, jakby Marek Piestrak chciał zrealizować "E.T.". Przyznam, że nie rozumiem po co angażować aktora klasy Hoffmana do roli sepleniącego, infantylnego starca wygłaszającego z ekranu banalne życiowe mądrości. Wszystko w tym filmie zdaje się być podporządkowane jednej zasadzie - zaczarować widza. Niestety ten ostatni może, mimo wysiłków lekko przysnąć. Magii jest tu tyle co zmysłowości w słynnej seksaferze. Finalne wrażenie pozostaje lekko dwuznaczne, aż chce się zapytać: czy naprawdę masz na imię Dustin i masz 12 lat?